Największe fryzurowe błędy popełniam zawsze wiosną. Może coś w tym jest, że kiedy wszystko budzi się do życia po długiej, ponurej zimie, człowiek też ma ochotę zaszaleć z radości. I machnąć sobie nową grzywkę, nowe cięcie albo odjazdowy kolor. Taki, który od dawna chodzi po głowie ale się wahamy, bo przecież wcale nie musi nam pasować, a to odrosty, a zniszczone włosy… Przychodzi jednak taki moment, że stwierdzasz- raz kozie śmierć! I nawet przypuszczając, że będziesz żałować, decydujesz się na wymarzoną acz ryzykowną fryzurę. Miałam takich momentów w swoim życiu kilka i założę się, że Wy też! W końcu- kobieta zmienną jest:)
5 fryzurowych błędów, które popełniamy świadomie
Błąd nr 1- krótkie cięcie
Niektórym szczęśliwcom włosy odrastają nie wiadomo nawet kiedy, być może po nocach odprawiają jakieś magiczne rytuały i indiańskie tańce na porost włosów. Ci szczęśliwcy mogą bez oporów eksperymentować z cięciem- po kilku miesiącach i tak wrócą do stanu z przed. Gorzej, gdy Twoje włosy, tak jak moje, rosną powoli. A Ciebie korci cięcie, drastyczne, oryginalne, po prostu totalna metamorfoza. No czasem tak po prostu bywa, mówi się, że kobieta zmieniając fryzurę ma zamiar zmienić swoje życie i coś w tym jest, czasem mamy ochotę wywrócić wszystko do góry nogami i zacząć od nowa. No i super, tnijmy!
Problem tkwi w tym, że jak super nie byłaby nowa fryzura- po kilku tygodniach (dniach?) zawsze przychodzi tęsknota za długimi włosami a z nią płacz, plucie w brodę i zgrzytanie zębów. I kolejne lata zapuszczania.
Błąd nr 2- niedobrany kolor
Podobno blondynki maja w życiu łatwiej. Są tu jakieś blondynki, które mogą potwierdzić? 🙂
Zawsze chciałam zobaczyć, jak to jest być blondynką, na szczęście pomysł przefarbowania się trochę mi przeszedł po przymierzeniu kilku blond peruk. Tego błędu udało mi się więc uniknąć. Przez większość życia uwielbiałam za to rude włosy i przez wiele lat miałam na głowie wszelkie odcienie rudości, którymi wtedy byłam zachwycona, ale teraz, kiedy patrzę na zdjęcia… no cóż, ważne, ze wtedy byłam zachwycona:)
Błąd nr 3- trwała
Jak każda posiadaczka super prostych włosów, od zawsze marzę o lokach. Kiedy zarobiłam swoje pierwsze pieniądze w wieku 17 lat, pognałam do fryzjera (w tajemnicy przed mamą) i zafundowałam sobie trwałą. Przez pierwsze tygodnie byłam w siódmym niebie! W końcu dużo włosów! Później nastał etap pudla i nie było już tak wesoło, włosy były przesuszone i latały jak piórka. Ale i tak nie żałuję tego błędu! 🙂
Błąd nr 4- tragiczna fryzura przed wielkim wyjściem
Zdarza się, gdy chcemy zaoszczędzić na czesaniu próbnym. Idziemy na żywioł, z myślą- a tam, jakoś będzie. No i jakoś jest, zazwyczaj- tragicznie. Moja fryzura studniówkowa do końca życia będzie mi się śniła po nocach! Dziwię się sobie, że po przyjściu od fryzjera nie wsadziłam głowy pod kran, no ale cóż- błędy młodości:) Ostatnio często rozmawiam z klientkami o takich właśnie wpadkach i okazuje się, że praktycznie każda z nich ma takie doświadczenie. O tym zresztą planuję osobny post, bo jest o czym pisać!
Błąd nr 5- grzywka
Przez wiele lat miałam wszelkie możliwe rodzaje grzywki- obcinałam ja zawsze na spontanie, bo nagle naszła mnie ochota na zmianę looku. Póki ta grzywka sobie była i tylko zmieniałam jej kształt- ok, fakt, ze czasem była dramatyczna (np kilkucentymetrowa, w kształcie łuku, najkrótsza pośrodku czoła), ale zawsze jakoś odrastała i można było ciąć znowu. Najgorzej, kiedy chce się tą grzywkę zapuścić i zrównać z włosami. O matko i córko, zajęło mi to tyle czasu, że teraz boję się znów obciąć grzywkę, bo wiem ile potem będzie zapuszczania. Ale, znając siebie i tak ją zetnę, najwyżej będę żałować:)
Właśnie nadchodzi wiosna a mnie kusi coraz bardziej, żeby popełnić przynajmniej 2 z powyższych błędów. Jeszcze walczę ze sobą, ale coś czuję, że czas na zmiany!
Jakie są Wasze największe fryzurowe błędy? Piszcie, jestem ciekawa Waszych historii! 🙂
Jul