Dzień dobry!
Witam Was po chwilowej przerwie:) Powróciłam z urlopu pełna energii i pomysłów na kolejne wpisy i z zapałem zabieram się do działania.
Jak wiecie, zmagam się całe życie z problemem cienkich włosów. Pisałam o tym już nie raz i nie raz jeszcze będę. Wciąż poszukuję rozwiązań dla cienkich włosów- fryzur, trików, sposobów pielęgnacji i mam nadzieję, że również i Wy, cienkowłose czytelniczki, znajdziecie wśród tego wszystkiego coś dla siebie.
Opowiem Wam dziś o tym, co ostatnio zmieniłam w pielęgnacji swoich włosów i co daje już widoczne efekty. Przed Wami…
3 rzeczy, które możecie zrobić dla swoich cienkich włosów!
I Nie rozczesywać na mokro!
Tak, słyszałam to wcześniej już nie raz. Niby nic nowego, ale jakoś do niedawna nie stosowałam się do tej zasady. No bo jak to? Przecież jak nie rozczeszę włosów zaraz po umyciu, to na sucho wyrwę sobie połowę, próbując je rozplątać, nie ma opcji! A z resztą rozczesuję specjalnym grzebieniem i nie stwierdzam, żeby coś się od tego działo moim włosom.
No ale w końcu jakoś tak z dnia na dzień przestałam czesać włosy na mokro. Zamiast tego przeczesuję je palcami, z roztartą kroplą olejku.
II Zabezpieczać końcówki!
Zawsze używałam masek i odżywek, czasem odżywek bez spłukiwania i wydawało mi się to wystarczające. Nic bardziej mylnego! Jaka jest największa zmora cienkich włosów? Końcówki! Cienkie, kruche, łamliwe. Trzeba więc skupić się zwłaszcza na nich. Od jakiegoś czasu po każdym myciu wcieram w końcówki olejek (Bioelixire Macadamia + collagen), używam go też do rozczesania całych włosów palcami po myciu.
III Zaopatrzyć się w szczotkę z naturalnego włosia!
Szczotka z włosia dzika dla cienkich włosów- to jest to! Na początku miałam obawy, że naturalne włosie nie poradzi sobie z rozczesaniem włosów. A gdzie tam! Włosie dzika jest sztywne i dość twarde, genialnie czesze, rozplątuje i ku mojemu zdziwieniu- włosy się od niego nie elektryzują! Nie muszę chyba dodawać, że naturalne włosie jest dla nas o wiele łagodniejsze i mniej inwazyjne niż wszelkie tangle teezery.
Stosuję się do tych trzech kroków od około dwóch miesięcy. I co mogę Wam powiedzieć o efektach?
Otóż, udało mi się osiągnąć coś, do czego nie doszłam żadnymi innymi metodami pielęgnacji- moje końcówki zaczęły współpracować! Z puchu, który robił co chciał, stały się po prostu włosami i mimo, że wciąż są cienkie- są dociążone i mocniejsze!
Znacie sposób kręcenia włosów na koczek- ślimaka? Lekko wilgotne włosy zwinięte w ślimaka, po wyschnięciu powinny być pięknie, lekko falowane. A moje? Były, ale tylko do połowy. Od połowy zaczynał się szalony puch, którego za nic nie można było nazwać miękkim skrętem. Myślałam- ok, cienkie włosy, takie życie. A jednak! Wyobraźcie sobie moją radość gdy po jakimś miesiącu od zrezygnowania z czesania na mokro i zabezpieczania końcówek olejkiem, moje włosy po rozpuszczeniu ślimaka, okazały się pięknie skręcone aż po same końce!
Gorąco polecam Wam stosowanie się do wskazówek z dzisiejszego wpisu. Jeśli u mnie dały efekty- dadzą i u Was. Dbajmy o swoje końcówki! 🙂
Jul