Hejo!
Dziś będzie o urządzonku, co do którego mam mieszane odczucia, mimo że wiązałam z nim ogromne nadzieje.
Mowa o grubej lokówce.
Grubej, czyli jakieś 5 cm średnicy. Zanim wpadła w moje ręce, kusiła mnie wizją miękkich hollywoodzkich fal, fryzury rodem z czerwonych dywanów- krótko mówiąc moje oczekiwania i nadzieje były ogromne. Kiedy już ją dopadłam i czym prędzej wypróbowałam, rozczarowanie było tak wielkie, że strzeliłam focha i zakopałam ją w szufladzie pod stertami innych fryzjerskich gadżetów. Było to dobre 3 lata temu, a ja od tamtej pory nie podłączyłam jej do prądu ani razu:)
Ostatnio czuję, że mój foch już zbladł i powoli odchodzi w niepamięć, a ja mam ochotę dać grubej lokówce jeszcze jedną szansę. Efekt dzisiejszego posta jest więc dla mnie zagadką, tak jak i dla Was.
Zobaczmy więc co z tego wyjdzie:)
Podejście pierwsze:
1. Punkt wyjściowy- proste druty
2. Jak zwykle podczas kręcenia dzielę włosy na dwie partie
3. No i jedziemy
Hmm.. szału nie ma.
Ale tym razem nie poddam się tak łatwo. Ma działać i już!
Podejście drugie:
1. Kręcimy…
2. Wyciągam lokówkę ale nie puszczam pasma luźno, lecz przypinam je klipsem…
3. …tak żeby zachowało kształt
I tak po kolei, aż cała głowa będzie zakręcona i przypięta. W tym momencie nie wygląda to zbyt estetycznie, ale trudno, nie musi:)
4. Czekamy aż włosy całkiem ostygną. W międzyczasie spryskałam je delikatnie lakierem.
5. Wystygły? Ok, rozpuszczamy. Pierwsze pasemko… no cóż, znów nie ma szału…
6. Kolejne pasemka… jest jakaś nadzieja…
No i gotowe. Po lewej od razu po zdjęciu klipsów, środek i prawa- po rozczesaniu.
Hmm… coś tam wyszło.
Włosy są lekko, ale ładnie pofalowane, odbite od nasady. Z drugiej strony mam wrażenie, że fryzura zaraz oklapnie. Może tapir i lakier zrobiłyby robotę, ale dajmy już tym włosom trochę wytchnienia i tak przecierpiały swoje w starciu z lokówką…
No i to przypinanie każdego pasemka z kolei jest dość niewygodne, nie jestem pewna czy efekt jaki osiągnęłam jest wart tego całego zachodu…
Podsumowując- foch mi przeszedł, ale zachowam jeszcze dystans:)
A Wy macie jakieś doświadczenia z grubą lokówką? Jestem ciekawa, może to kwestia moich włosów, że coś tu nie wychodzi, może na innych ta lokówka się sprawdza?
Jul
P.S. Po kilku godzinach fale prawie się rozprostowały, ale końcówki były wciąż ładnie zawinięte, nie takie proste druciane jak zawsze. No i włosy były wciąż całkiem uniesione, takie sprężyste. Chyba się przeproszę z grubą lokówką, aczkolwiek nie jest to zabawa na rano, kiedy czas goni, ale od okazji do okazji- czemu nie:)