Hej!
W jednym z ostatnich postów pokazywałam Wam kolejny wynalazek do włosów, jaki wylądował ostatnio w mojej łazience. Mowa o tych oto śmiesznych różowych sprężynkach- curlformers;)
Mijałam je nie raz będąc w Naturze i zawsze miałam gdzieś tam z tyłu głowy plan zakupu ich, jednak dopiero ostatnio zobaczyłam przypadkiem na instagramie filmik z ich użyciem i dopiero w tym momencie zorientowałam się jaki to super gadżet! W życiu nie wpadłabym na to, jak ich używać, gdyby nie ten filmik właśnie, bo na opakowaniu niestety nie było ani słowa wyjaśnienia.
Spiralki przeleżały kilka dni w mojej łazience czekając na swój czas, który nadszedł w końcu w dniu, kiedy wraz z mężem wybieraliśmy się na kolację, żeby świętować nasze cztery miesiące małżeństwa- okazja jest, można kręcić loki 😉
Niestety opakowanie jakie kupiłam w Naturze zawiera tylko 4 sztuki sprężynek! Jest to spore wyzwanie, żeby zmieścić w nie włosy, nawet w przypadku moich czterech włosów na krzyż. Ale udało się, choć łatwo nie było:)
Żeby nauczyć się jak w ogóle zamontować ten wynalazek na głowie, poradziłam się youtube’a i z pomocą przyszedł mi pierwszy lepszy filmik:
Tym też sposobem podjęłam walkę:
Włosy umyłam jakiś czas wcześniej i bezpośrednio przed założeniem sprężynek trochę je podsuszyłam. Po ich założeniu podsuszyłam je jeszcze przez chwilę, żeby jednak złapały trochę ciepła, bo niestety czas mnie gonił i nie było mowy o szwendaniu się po domu pół dnia w oczekiwaniu na piękne fale.
Sprężynki ściągnęłam po jakiejś godzinie.
I jak wrażenia?
Na pewno nie spodziewałam się burzy loków, bo ciężko byłoby ją osiągnąć dysponując tylko czterema wałkami;) Efekt w zupełności sprostał moim oczekiwaniom- uzyskałam miękkie, grube fale, trochę je poczochrałam, żeby spotęgować wrażenie mojego ulubionego bałaganu.
Zdecydowanym plusem jest brak użycia ciepła (poza podsuszeniem suszarką, ale czym jest lekki powiew suszarki w porównaniu z żarem lokówki;) ).
W przypadku użycia kilku więcej sprężynek myślę, że efekt burzy loków byłby murowany.
Myślę, że spokojnie można by je zostawić na głowie na noc- są dość elastyczne i miękkie, chyba dałoby się w nich spać.
Przede wszystkim- mega wygodnie się je zakłada! Na prawdę, ktoś genialnie to wymyślił, to chyba najprzyjemniejsza metoda kręcenia włosów, serio! Jestem pod wrażeniem:)
No ale dość gadania, zobaczmy efekt:
Niestety nie utrzymał się za długo, ale to akurat wina krótkiego czasu, jaki miałam na przygotowanie się. Włosy nie rozprostowały się jednak do końca, lekkie fale pozostały. Generalnie rzecz biorąc- jestem na tak!
Znacie już curlsformers? Używacie? Jak Wasze wrażenia?
Jul